czwartek, 2 września 2010

MyśLi ZebRaNe

Dużo by ujmować w słowach, czemu tak długo i czemu za późno zanadto, ale wyszło jak wyszło a ja zasiadłam wreszcie doczekawszy bogobojnych dni i piszę. Tym razem z deszczem, ale bez środków dopingujących w myśleniu tworzenie karykatury świata, co otacza. Miałam tu pisać o tym jak beznadziejni są faceci bo obracają kota ogonem, umawiają się z nami na szybkie bzykanko i po paru upojnych w przyjemności nocach odchodzą używając za pretekst naszych emocji.. że niby nie chcą nas ranić i żebyśmy się przypadkiem nie zaangażowały. Chodzimy zapłakane, zdenerwowane, poirytowane. Czyżby emocje jednak dawały nam się we znaki?? Jeśli tak to bynajmniej nie jest to naszą słabością. Powalamy ich naszą kobiecą emocją, grunt to dobrze się nią posługiwać. Niestety w większości z nas tkwi schowana mała dziewczynka, która stając małego cukierka chce tabliczkę czekolady, potem karoce z złotymi rumakami a na końcu pałac w diamentach Sworowskiego i jeszcze księcia z bajki bo tamten już nie pasuje do nowego tła. Plotkujemy, intrygujemy, dorabiamy rogi i mamy PMS, nawet jeśli to my krwawimy, to facet musi to znosić więc nie krzyczmy jakie to niesprawiedliwe. Gdyby przyszło mieć okres facetowi zapewne umierałby w łóżku przez miesiąc, więc niech już lepiej spełnia nasze zachcianki przez tydzień. Lubimy jak myślą o nas, że jesteśmy twarde i niedostępne, a w łóżku marzymy o miękkim śnie i pieszczotach. Jesteśmy singielkami afiszując myśli zebrane o tym, że sex raz na jakiś czas nam wystarcza.. potem szeptamy w poduszkę, że chcemy dotyku. Budzimy się z podartym wczoraj makijażem, wymiętym od tęsknoty prześcieradłem i jakby nigdy nic zaczynamy nowy dzień. Emocje skrzętnie chowamy w szufladzie w pracy a potem topimy w Martini i tępo wpatrując się w wyświetlacz telefonu w wiadomości odebrane, z nadzieją spędzenia choć chwili z kimś innym niż tylko koleżanka, powtarzamy schemat wieczoru poprzedniego. Doprawdy niewielka granica dzieli nas od bycia w związku i bycia singlem, bo jeśli spotykamy się z kimś w celach czysto rekreacyjnych to kochanie się tylko z jedną osobą wzbudza niepokój i ryzyko, że wszechświat który ze sobą nosi, pomimo, że zamyka go na bezsenną noc w butonierce, nazbyt nas pochłonie swą ekstremalnością i niebanalną innością . Tymczasem ludzie dojrzali emocjonalnie łączą się w pary będąc singlami i tworzą najbardziej nieprzeciętne ze związków. Dojrzałość owa nie objawia się bowiem w planowaniu ślubnego kobierca, dzieci i domku na preriach. Dalekie są też wspólne podróże po galeriach, trzymanie się za ręce, strojenie min i demonstrowanie wszem i wobec fochów. Zabawa w zazdrość to już niestety dziecinada, której skutki począwszy od ostrego sexu po nie rozmawianie są nieadekwatne do pragnień bycia blisko. Dojrzałość to uświadomienie sobie siebie samego. Jeśli pamiętacie wiersz Herberta „Pan Cogito ogląda w lustrze swoją twarz ” to właśnie tyczy się on myśli o naszej własnej historii. Dojrzałość nie czeka na nas za którymś z skrzyżowań, nie spadnie też na nas w środku wiosny dziką śnieżycą. Dojrzałość to niewymierna praca nad samym sobą. Odcięcie się od wszystkich i wszystkiego, żeby móc doświadczyć w pełni swoich marzeń i zebrać siły na ich spełnienie. Bo czynnikiem scalającym nie jest religia, zainteresowania czy nawet sex, ale pasje i marzenia, czasem podobne czasem z różnych krańców świadomości, które pozwalają spotkać się ludziom w tym właśnie momencie i miejscu i dawać sobie siłę w ich realizacji. I choć brakuje mi towarzystwa mego nie chłopaka, począwszy od kochania i gwiazd sięgania, po nocne gadanie i śnienie obok zupełnie różnych snów, to nazbyt jesteśmy sobie teraz odlegli, żeby zdobyć się na odwagę bycia bardziej bliżej niż dalej. Zdaje się, że ciekawość o nas samych jeszcze nas nie pożera. We mnie wciąż niestety mała dziewczynka, co tupie nogą i płacze o lizaka, by zatem ją ujarzmić wyruszam w podróż do kraju, który przygarnął mnie już swą nieznośną tolerancją, otwartością i jak to nazwała Elizabeth Gilbert pałętającym się po ulicach sexem. I choć niepokój, czy starczy sił i ambicji, to główna nagroda jest zbyt cenna żeby się poddać, zwłaszcza jak się ma bless od braci z Izraela co wysłali Szalom. Postanawiam nie tracić więcej energii na szpaki i inne ptaki, dociekanie sexu w pustej po mleku butelce, w zamian obiecuję myśli mniej lub bardziej ambitne z podróży, w której choć nowi ludzie po drodze, to tęsknić będę za Wami Stwory Potwory;) Dziękuje Łukasińskiemu za energię i uśmiech bo wywołał dawno skryty i że pozbierał mi myśli z podłogi składając w sensowniejszą całość, Adi Miu za to że jest najcudowniejszą i najsexowniejszą kobietą a do tego myśli rozsądnie, Dominikowi za reaggetonowe szaleństwo ocierające się o Bacha i że tak ładnie mu z Marysią, Lukasowi za wszystkie tańce, których się nie uczyłam, ale naumiałam, Madzi za śmiechy i słowa do słowa sklepione wprowadzające tęczy kawałek do absurdalnie szarej rzeczywistości. Kocham Was okropnie:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz