poniedziałek, 29 listopada 2010

Detox

Otóż, jeśli ktoś puścił pawia czytając mojego słodkiego jak różowy tort urodzinowy, bloga to przepraszam z góry i pod górę, którą trzeba przejść by się przekonać jak bardzo daleko jest do idealnego życia, malowanego pastelami domku pachnącego dziećmi i kolacją dla wracającego z pracy męża. Zapewne nie usprawiedliwi mnie wyciąg z internetu znaleziony przez mój zdrowy rozsądek, co ma na imię Ada, że mianowicie kobiety Ryby - Są pełne sprzeczności. Z jednej strony pragną mężczyzn silnych i dominujących, z drugiej - są bardzo przywiązane do wizji miłości idealnej, romantycznej i subtelnej. Tak więc, gdy siedzi przede mną urokliwy mężczyzna czarując słowami i szarżując w mojej wyobraźni magicznymi sztuczkami, które w niewytłumaczalny sposób sprawiają, że wierzę, to jestem już tam w tym pachnącym piernikiem domku z garstką dzieci, delektując się widokiem brudnych naczyń do pozmywania. Krajobraz przybiera wyrazu jak po bitwie, kiedy wyobraźnia brnie nieco dalej, ocierając się o skrawki mnie z podkrążonymi oczami, zawikłanymi we włosach papilotami, posępniałym papierosem, który mimo, że wypalony to jeszcze ostatkiem sił w płucach zaciągam, by zapełnić mózg dymem i nie myśleć o czasie traconym przy mężczyźnie życia mojego i być może jeszcze innych kobiet, które napatoczą się po drodze. Moja wyzwolona natura po raz kolejny ratuje mnie z hipnozy pięknych oczu i stanowczo odrywa od obrazu cudownej rodzinki z jabłecznikiem na pierwszym planie, Anioł zsyła mi wysłannika ratującego przed ulewą czarnym Mercedes Benz, zaraz po tym okazuje się, że niedoszły mężczyzna mych snów które zupełnie już na inny temat, zdaje się być mężczyzną powikłanym w tysiące miłosnych historii na całym świecie a zawód policjanta to zapewne jedna z jego ulubionych ról striptizera. Niewątpliwie wie jak wykorzystać pałkę, która mieści się za pachnąc tajemnicą pożądania w zbyt obcisłym rozporku. Daniele policeman niestety w swoim życiu choć zaznał wiele przyjemności z wieloma orientalnymi kobietami, które zapewne planowały z nim domki, wieżowce a może nawet drapacze chmur, to jednak potknął się i upadł prosto pod stopy dwóch kobiet, o których w najśmielszych marzeniach małego móżdżka męskiego, nie spodziewał się, że się przyjaźnią. Aura profesjonalnego zdobywcy kobiet spłynęła jak farba olejna z podrobionego dzieła sztuki, a ja pod presją natury wyzwolonej stwierdzam, że zdecydowanie dam się posiąść mężczyźnie wyzwolonemu, nawet jeśli będę go miała mniej, bo będzie potrzebował życiowej swobody by podróżować, medytować, kochać (ale tylko mnie;p). Z pewnością też, zasłużyłam na 40 dni adwentu, czyli duchowego detoxu i mam nadzieję, że tym razem wyjdzie ze mnie odwaga, żeby stawić czoła marzeniom co szwędają się szepcząc coś o wolności.

niedziela, 21 listopada 2010

LoVe, Anioły i Delicje na podniebienie

Tak więc i moje życie popadło w pełzające po miękkiej, miziającej po stopach przyjemnym dotykiem, love story. Mężczyzna mojego życia nie wpadł z hukiem, a nawet nie przeleciał mnie na dzień dobry. Mężczyzna mojego życia na mnie czekał tam, gdzie miał czekać a ja byłam piękna zupełnie nie przewidując wypadków, zapewne nie przypadków. Pocałowali się na przywitanie i poczuli ulgę, że wreszcie są razem, choć jeszcze nie wiedzieli skąd to. Spacerowali a on słuchał natłoku jej słów. Usiedli przed barem na przeciwko siebie i nie wierzyli swym oczom, że pochłaniają całą głębię siebie nawzajem. To było olśniewające zauroczenie. Jeszcze do końca nie wiedzieli, ale czuli gdzieś w głębi swych pragnień, że to Oni, i że właśnie nadarza się cud. Rozstali się, ale jakby wcale nie oddalali aż za nadto. Pocałunek następnego dnia uwznioślił ich pragnienie siebie i był jak delicje malinowe, rozpływające się namiętnie po podniebieniu. Czuła jak Wszechświat sprzyja, a Anioł jest w pobliżu i może nawet zajada się tymi delicjami z tej radości, że wreszcie szczęśliwa. Krótka opowieść, jak z buntowniczki rodzi się wyzwolona kobieta, żona, matka i wcale się nie wzbrania i wcale nawet nie obawia. Chłopcom bojącym się zbyt odważnych kochających życie kobiet, niewyżytym sexualnie bywalcom stron porno, a nawet tym, co by chcieli, ale nie mają czasu, już podziękujemy. Szczęście sprzyja marzycielom, więc nie bójcie;)

niedziela, 14 listopada 2010

MyŚli ZeBraNe o PoRnO i nie tylko

Się domagają, się pisze;)Wydarza się bowiem mnóstwo takich cudownych chwil, które wymagają zapisania a nie tylko w głowie kolekcjonowania. Otóż omijałam ostatnio najbardziej gorące i pożądane tematy, jakimi są sex, faceci i relacje między nami kobietami a nimi kosmitami;p Otóż spragniona przygód i doznań bardziej fizycznych, dałam się ponieść na wpół wirtualnej jakże przestrzeni sexualnej z chłopakiem pokroju garniturowego, który jednakże bez Vespy, jak się późnym popołudniem okazało, ale z bujną wyobraźnią. Chłopak owy wykazał się szarmanckim pocałunkiem tuż po dwugodzinnym cedzeniu słów przez otwór włoskiego piwa, co było wręcz faktem ocierającym go o gejowską stronę medalu. Nie żebym miała coś do gejów, wręcz absolutnie, ale chłopak, który mami Cię tysiącem porno scenariuszy na skype zaczyna Cię niewinnie całować po dwóch godzinach bytu obok, znaczy, że coś ukrywa. Ukrywa skrzętnie, jak się okazało po śledztwie z Adą, swą dziewczynę aż w USA, oraz drugą twarz za swym komputerem, w którym literkami tłoczy scenariusze godne uwagi najlepszych porno producentów. Znajomość ta aczkolwiek obfitowała w niesamowite inspiracje zwłaszcza w noce bezsenne i nowe słówka opisujące męskie sny niespełnione, bo obojętne wobec kobiecej intymności. Muszę zmartwić mężczyzn posługujących się jednostajnie wiedzą zebraną z porno, których współżycie kończy się na słowie fuck, że jednakże w odróżnieniu od porno gwiazd, kobieta z klasą oczekuje zaspokojenia słowami, gestami a nie tylko dużymi penisami. Dlatego Mi Miu oddaje się w ręce, które ją noszą, usta, które całują namiętnie, oczy, które wchłaniają dogłębnie i to jej do szczęścia wystarczy. Bo jak ciacho jest warte ceny to nie spieszy się z konsumpcją, chcąc delektować się najdłużej widokiem by zaznać chwili, co unosi. Mnniami;)

środa, 3 listopada 2010

ZachłYsniętA WaMi WariAtaMi

Zbierając do kupy myśli po trzydniowej wizycie w moim cudownym Krakowie krzyczę z radości w wszystkie kąty i przestrzenie, że kocham Was wszystkich bo jesteście CUDOWNI!!!! Muszę przyznać, że jesień okazała się dla mnie łaskawa, bo zaraziła tylko katarem niewielkim, że na szczęście mogłam ujmować, obejmować i całować. Prócz rozczarowania kolorową tandetą na rynku udającą piramidę z Louvre (czy my zawsze musimy coś udawać??) i ex niechłopakiem, co zamiast uśmiechu wielkie ALE i nos w chmurach, to Ada&Gabriel, Madzik Miśka, Joli, Julia&Sara, Chris&Gosik ojeju wszyscy którzy się pojawili i którzy dają tak wiele energii, że łza roniona ze szczęścia. Teraz wiem, że mam swoje Tu, ale najważniejsze zawsze będzie moje Tam, bo Jesteście i macie te swoje szalone życia i naprawdę wierze, że każdemu się spełni sen wyśniony tysiącem chwil i marzeń. I znów napadną mnie niedziele bez Prozaka, nie szkodzi spożytkuję zupełnie inaczej i bardziej nawet kontrowersyjnie.. pisaniem pracy mgr haha. No może czasem porwę się na sexualne dygresje z jednym mężczyzną, którego wycinali gdzieś obok mnie z brukowców lat 50 a teraz dla żartów wkleili komponując w całkiem niebrzydki kolaż. No to niech się dzieje loVe.. I wielkie BACIOSY dla Was:*:*:*:*:*:*

niedziela, 24 października 2010

SzCZęśCiE że jest;)

Dziś będę pisać o szczęściu, bo właśnie takowego doświadczam. Dwa miesiące temu ten pokój wypełniały moje mroczne myśli o nadchodzącym kresie wydarzeń mojego życia pełnego emocji, uczuć i przyjaźni. Przyszedł kres zjadł, co miał zjeść i poszedł odpoczywać z najedzonym brzuchem. Ja zostałam tutaj i niczym śpiąca królewna nagle ocknęłam się ze snu, co mroczył. Wzięłam łyk świeżego powietrza i ugryzłam ciastko z napisem "żyj tu i teraz". Poczułam, jak żyły niczym narkotyczny płyn wypełnia szczęście czyniąc mnie pierwiastkiem Wszechświata a z dłoni popłynęły wysoko marzenia, co się spełniają. Codziennie doświadczam ludzi i wydarzeń wzbogacających moje życie w nowe niepowtarzalne rewolucje. Głowa napełnia się historią , co wkrótce stanie się w słowach wchłaniana. W okół ludzie, których kocham, za to że dają, choć o tym nie wiedzą. W kawiarni, na skuterze, w małych uliczkach gdzie ciche pocałunki, czekając przed szkołą na Lucę, w kościele chwaląc Boga za cud życia wszędzie czai się szczęście i szeptem do niego, żeby nie wystraszyć. Siła błogosławieństwa jest silniejsza od największej obawy. Alleluja!!!!!

poniedziałek, 11 października 2010

Duchowe SPA

Zmiany wciągają mnie z dnia na dzień, a dziś obudziłam się wreszcie w oczyszczonej, z zakurzonej kolekcji starych obrazów, przestrzeni. Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, z tego jak wielkie z siebie stworzyłam muzeum starych i niepotrzebnych emocji, uczuć i wspomnień. Przerażał mnie powtarzający się od jakiegoś czasu sen o tym jak mam wsiąść do samolotu i zawsze przed gatem przypominałam sobie, że czegoś nie zabrałam, że chce się po to wrócić. Żeby doświadczać nowego trzeba oczyścić się z sterty szpargołów zagracających nasz umysł. Tylko wtedy jesteśmy w stanie przyjąć tu i teraz z radością i doświadczyć w tej właśnie chwili dziękczynienia, za to, że trwa, bo jej trwanie świadomie lub podświadomie przywołaliśmy naszymi pragnieniami. Jak mówią buddyści nie ma niczego w rzeczywistości, co wcześniej nie wydarzyło się w naszym umyśle. Budda nauczał, że teraźniejszość jest skutkiem naszej pracy w przeszłości. Czasem się wydaje, ze są pewne rzeczy, których nie da się wytłumaczyć przeszłością, które stają się pomimo naszych pragnień, ale nawet wtedy trzeba je przyjąć jako dar, błogosławieństwo i być odważnym w przyswajaniu ich. Zdałam sobie sprawę, że jestem tu bo takie było moje pragnienie. Przez cały rok afirmowałam, żeby wrócić, żyć z tymi wariatami co zamiast ust używają do rozmowy rąk, uśmiechają się i nawet jak jest źle zawsze odpowiadają tutto posto. Tu jest mój drugi dom. Po wielu medytacjach, modlitwach i wykorzystywaniu samotnych chwil w zaułkach wąskich uliczek zdałam sobie sprawę, że tym, co tak bardzo mnie tamuje jest mały świat, którym się bronię przed byciem Tu, a który zostawiłam Tam. Taniec, przyjaźń, namiętność, stają się niewystarczające w stosunku do pragnień związanych z życiem, które z każdym dniem wymaga coraz bardziej odpowiedzialnych wyborów. Taniec relaxuje, wzbudza emocje i niewątpliwie działa pobudzająco na umysł i ciało, ale nie jest środkiem uświęcającym cel. Przyjaźń przetrwa największą rozłąkę a nawet powiedziałabym, że rozłąka służy zaciśnięciu więzi. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tak cudownej relacji z drugą kobietą, jak przez relację z Adi, dzięki której przetrwałam najtrudniejsze. Namiętność i upojny sex, jest czymś wzniosłym, ale nawet jeśli z kimś kogo darzy się zaufaniem, ta przyjemność czasem niesie konsekwencje i kosztuje zbyt wiele rozklekotanych oddechów i rozrzuconych niedbale po katach cząstek własnej osobowości. Moje pragnienia sięgają nieco dalej niż dziecięca zabawa w udawanie nie- uczuć. Imannuel Kent uważał, że przechodzimy w życiu dwa etapy dojrzewania płciowego, kiedy nasze ciało dojrzewa do sexu i drugi kiedy nasz umysł dojrzewa do sexu. Tak więc sex sam w swojej postaci może być doskonałym środkiem na bezsenne noce, ale nie daje satysfakcji podjęcia ryzyka bycia blisko,rozmów, milczenia i walki, czyli wszystkiego czego podejmujemy się w tej niewiarygodnej sztuce bycia z drugim człowiekiem, gdzie granica między wolnością a a całkowitym oddaniem jest krucha i łatwa do zerwania. Tej nocy po raz pierwszy niczego nie zapomniałam i po nic się nie wracałam. Zapakowałam w trumnę trupa owiniętego szmatami, który jeszcze trochę się ruszał, ale go zamknęłam. Obudziłam się letsza o parę nowych pragnień, które poskładane z wielu fragmentów myśli stanowią moją przyszłość. To pragnienie ukryte jest w jego oczach, co zbiegły się zupełnie nie postrzeżenie z moimi, z nieprzespanymi nocami i zapisanymi notatkami kartkami.

wtorek, 5 października 2010

TrUsKaKoWo mLeCZnE

Trzeci dzień rygorystycznego ćwiczenia ciała, ducha i umysłu. Po dwóch nieudanych próbach wstałam o 7 rano i skupiłam się przez 15 minut na wdechach i wydechach starając się roztopić myśli i stanowić całość z Wszechświatem. Tym razem nie przysnęłam, ale zdaje się trochę mi brakuje do bycia jedną pulsującą nieustannie miłością.. hmm trening czyni mistrza. Potem część, którą lubię coraz bardziej gimnastyka bo moje ciało jest coraz bardziej rozciągnięte, brzuszek wraca do formy i tańczy.. nie wspominając o pupie wrr.. jednym słowem w zdrowym ciele zdrowy duch. Co do ducha poczułam nieodpartą ochotę konwersacji z Santa Maria w moim ulubionym kościółku na Trastevere. Poranna aura, wietrzna i deszczowa, sprzyjała zdecydowanie zaczerpnięciu świeżego powietrza. Niewątpliwie modlitwa zbliża nas do prawd i pomaga uświadomić, co drzemie w głębinach naszych pragnień. Dziś jednak Wszechmocny obrał zdecydowanie inną drogę bym przekonała się, że pewne przeczucia, choć krytykowane, zbliżają do szczęścia i prawdy. Łatwo zatracić równowagę między chwilowymi pragnieniami, a tymi, które tkwią w nas pchając dużo trudniejszą drogą, bo wymagającą cierpliwości i wyrzeczeń. Tak więc nie doszłam na Trastewere, za to smakując rozpływających się w ustach lodów fragola fior di latte, otarłam się o sex. Nie chodziło bynajmniej o niemoralne rzucanie się po łóżku, ale pragnienie dotyku, ciała, oddechu. Otumaniona wspomnieniem wtuliłam się w jego ramiona, ale niewiele czasu potrzeba było by uświadomić sobie, że to nie to ciało, nie ten dotyk i stanowczo obcy pocałunek. Beznamiętność tej chwili absurdalnie nie przeraziła, ale uspokoiła. Kiedy doświadcza się nieomalże tantrycznych uniesień nazbyt przyziemny sex nie daje satysfakcji i trzeba potem rozważać czy to było aby potrzebne. Zważywszy na fakt, że faceci w przypadkowych sytuacjach najpierw myślą o sobie a potem.. o sobie kobiecie pozostaje zrobić dobrze i słuchać chrapania zastanawiając się, o czym będą rozmawiać nad ranem. O ile rano nadejdzie. Tak czy siak jestem z siebie cholernie dumna, że nie naruszyłam celibatu choć pokusa nie lada;)Zastrzyk energii ogarnął całe moje ciało, duszę i umysł. Czuję, że wracam do siebie, czuję miłość w powietrzu, słyszę śmiech dziecka i doświadczam błogosławieństwa. It's such a perfect day:)

sobota, 2 października 2010

Parę NAJważniejszych

Po miesiącu bycia Tu zamiast Tam bilans strat i zysków w zakresie mojej świadomości wyrównuje się. Straciłam wiele nocy na spanie zamiast tańczenie i sex i wiele godzin na łuskanie łez z oczu, co zapełniały przesączoną nocnymi pragnieniami poduszkę. Przeszłam kilometry uliczek i ulic zatrzymując się na każdym rogu i w każdym zakątku opatrzonym łaską Santa Maria zerkającą pokornym wzrokiem z płótna, w końcu znalazłam mały kościółek w którym w sąsiedztwie przebywają Św. Juda Tadeusz i Św. Rita od spraw beznadziejnych. To wszystko w poszukiwaniu odpowiedzi na sens mojego Tutaj. Niewątpliwie choć moje Tutaj przepełnione samotnością to świadomość,że mam tak wielu przyjaciół Tam uszczęśliwia i napełnia nadzieją, że nie ma złych wyborów, każdy wybór prowadzi do nowych doświadczeń i nowego spojrzenia na życie. Tak więc rozliczam się z moimi zmierzwionymi uczuciami i wyrzucam zbędne kilogramy z głowy, żeby oczyścić umysł i podjąć decyzje bardziej poważne, bardziej odpowiedzialne, bardziej dojrzałe. Choć brzmi to w moim przypadku dość fantazyjnie, to ostatnie zdarzenia i zderzenia z otaczającą rzeczywistością otwarły mnie na świeże emocje i przemyślenia. Spotkanie z Asią , która walczy z rakiem wątroby uświadomiło, że moje położenie nie jest beznadziejne i zawracanie głowy takimi pierdołami Świętym świadczy o moim lenistwie i tchórzostwie wobec obecnej sytuacji, która jednoznacznie wymaga wzięcia życia w swoje ręce i walki o to co w nim najważniejsze. A ja właśnie przed tym uciekłam jak zdegenerowana nastolatka, która nie wiedząc co zrobić z życiem pakuje się i łapie pierwszy lepszy autostop. Tylko co, jeśli wymarzony krajobraz wolności okazuje się targowiskiem różności, w którym nie znajdujemy nic, albo bardzo niewiele. W krzyku i chaosie gubimy miłość i nagle doświadczamy tęsknoty i pustki. Zamykam oczy i rozpraszam niepotrzebne dźwięki, chaos zagłuszam codziennym rytmem dnia. Medytacja, gimnastyka, zajęcia które do mnie należą. Konwersacja z Adi, która jest najcudowniejszą kobitką pod słońcem bo daje mnóstwo pozytywnych myśli. Zero sexu, zero alkoholu i używek. Jednym słowem celibat;p Choć to do mnie nie podobne to zaczęło pełnić ważną rolę bo uczy pracy nad sobą, nad ciałem i umysłem. Determinuje do walki o miłość, o przyjaźń, o marzenia. Pomaga spełniać się każdego dnia. Nawet jeśli samotność ogarnia znienacka to jesteście po drugiej stronie. Nawet jeśli miłość rozprysła się, to by się zmienić w krystaliczną przestrzeń. Nawet jeśli świat wydaje się przerażający to Wszechświat jest po to by przesłać energię potrzebną do życia by nie przestawać Kochać. Czerpcie jak najwięcej z chwili, co trwa, bo trwa po to byśmy zrozumieli więcej niż nam się chce. Kocham Was bardzo i ślę iskierki miłości;)

sobota, 18 września 2010

Co NieCo o TuTaj

I oto wzrok moj po raz kolejny skupiony na pustym ekranie, ktory szybkimi ruchami moich palcow zapelnia sie znaczkami. Niestety dysponujac poki co wloska klawiatura niewiele moge zdzialac w kwestii polskiego brzmienia literowek. Mija miesiac kiedy trafilam po raz kolejny do tego kraju, gdzie kazdemu odbija sie nieswierzym Berluskonim, na murach wyznaje sie milosc sprayem, a sex czuc na kazdym rogu kazdej ulicy. Wydaje sie znosnie choc pierwsze tygodnie minely pod znakiem tesknoty za Wami i sprawdzaniem jak wiele lez moze wsiaknac poduszka.. wiele. Wydawalo sie, ze to nie ten moment, bo jeszcze nigdy nie tesknilam az tak.. jeszcze nigdy nie bylo przy mnie tak cudownych ludzi. Jeszcze niegdy nie wdalam sie w tak cudowna przyajzn jak ta z Adi.. z tym bylo mi najtrudniej. Jeszcze nigdy nie mialam tak cudownego sexu i platkow z mlekiem nad ranem.. nawet ketanolu jak byl potrzebny.. za moim nie chlopakiem tez polecialy iskry malej zupelnie tesknoty. Wreszcie wzielam glebki oddech i wyszlam poszukac tych, co byli tu dwa lata temu.. Sa, ale wciaz tak jak byli. W tych samych miejscach, fryzurach, ale juz mniej maja do powiedzenia, procz komplementow ze ladnie wygladam.. hmm szal w glowie. Zadzwonie do Ali.. pomyslalam jednym tchem.. z nim sie w koncu najmocniej przyjaznilam. Ali sie zdziwil, ale zaprosil na kolacje wiec jasne przynajmniej cos sie zacznie dziac.. moze choc on mnie oswieci gdzie w tym wielkim jak ocean miescie moge sie zrelaxowac tanczac salse. ..Tanczysz salse naprawde.. stwierdzil z udanym niedowierzaniem gdy po godzinie bladzenia znalazlam wreszcie nowy miejsce jego pobytu. Mieszkanie bylo w lepszej okolicy i mialo bardziej przyjacielska przetrzen niz to, ktore zamieszkiwal wtedy. ..Ja wlasnie slucham Pink Floyd i jestem pod wrazeniem wybieram sie na koncert.. Ahm maly stol na srodku pokoju zapelniony byl wspolgrajacymi ze soba jakims cudem czesciami komputera. A gdzie moja kolacja?? Staralam sie nie udawac poirytowanej gdy zadawal kolejne pytania odnosnie mojego zycia a potem snul wizje swojego jako artysty fotografa. .. No dobra, ale chyba moglibysmy o tych rzeczach pogadac przy jedzeniu. Po godzinie zapytal czy jestem glodna. Glodna?? Czlowieku zjadlabym konia kopytami. Zaprosiles mnie kolacje Hallo!!! To pomyslawszy przytknelam. Kolacja bez szalu nie zebym narzekala, ale jak sie zaprasza taka persone jak Mi Miu to mozna wysilic sie ponad paste z sosem pomidorowym i sera sypanego z torebki feee. Okazalo sie jednak,ze wlasciwie bez kolacji by sie obeszlo bo tak na dobra sprawe z jego perspektywy obydwoje liczylismy na sex, z mojej perspektywy mial dosc walkowania tematu reka wiec zaprosil mnie wykorzystujac moja slabosc do tej bardzo zazylej wieki temu znajomosci. Nie przespalam z nim sie nie dlatego, ze niestety mnie nie kreci, ale po jaka cholere wlasciwie mialabym sie podawac na tacy. .. Golabku przyjechalam do Ciebie marnujac dwa bilety i cenny jakze czas bys mogl mnie zdegustowac i ulzyc biedakowi, co kryjesz w rozporku, co by mial gdzie popuscic. Takie panie sa na telefon i zapewne przyjechalaby taksowka nie zyczac sobie dostawki po kolacji dla oszczednosci czasu. Igor inny moj przyjaciel wysluchawszy historii podkreslonej zdegustowanym tonem stwierdzil ze ..Princess Giovanna (bo tak mnie zwykl nazywac) przeciez sex jest czyms normalnym i nalezy z niego korzystac z kimkolwiek i gdziekolwiek, a jak sie ma tyle sexu w sobie co Princess Mi Miu (bo wloszki nie dosc ze bezguscia to jeszcze jakies takie bez wyrazu wszystkie w tych samych butach szminkach i okularach) to kazdy facet chcialby z nia uprawiac sex i ja powinnam to wykorzystac.. Przefiltrowalam to szybko i oddalam mu, ze ja nie jestem jakas sex maszyna do robienia ulgi meskim czlonkom od tego sa dmuchane lalki z wiecznie zdziwona mina, jakby po raz kolejny ich zaskoczyla wilgoc w napompowanych ustach. Pomyslalam sobie, ze co jak co, ale moj niechlopak byl i to cudownie wdawal sie we mnie i bylo mi naprawde dobrze budzic sie niesamotnie. Niesamowite jak wiele mozliwosci wyrazania tesknoty wbija sie samoczynnie w wysylane wiadomosci. Lecz kiedy ktos, nieobcy a wrecz zaprzyjazniony wbija slowami noz w serce zabijajac czas spedzony na opowiesciach snutych z fantazji i wysluchiwaniem echa nad Wisla o zbyt poznej i zawczesnej porze, chwile upajane przyspieszonymi oddechami, czujesz sie jakby cialo rozsypywalo sie na drobne czasteczki a serce bilo w zwolnionym tempie probujac do konca utrzymac tetno. Bol przeszywa kregoslup i sprawia wrazenie sztywnosci w kazdym stawie. Zamykasz sie w ciemnej komorze swojej wyobrazni zeby choc tam zniknac z widoku.Na szczescie kolejny dzien, ludzie ktorych mijasz i sie usmiechaja, dziecko ktore mamrocze cos pod nosem uswiadamiaja cud zycia. Edith Piaf na pytanie pewnej dziennikarki co radzilaby dziecku, kobiecie i mezczyznie powiedziala tylko ..Kochaj.. TAk wiec biore sie w garsc i podobnie jak Elizabeth Gilbert ruszam w podroz do centrum mojego zycia. Jem medytuje modle sie.. i kocham. Tesknote zamieniam w deszcz, po ktorym pojawia sie slonce. Kocham Was wszystkich:*:*:*:*

czwartek, 2 września 2010

MyśLi ZebRaNe

Dużo by ujmować w słowach, czemu tak długo i czemu za późno zanadto, ale wyszło jak wyszło a ja zasiadłam wreszcie doczekawszy bogobojnych dni i piszę. Tym razem z deszczem, ale bez środków dopingujących w myśleniu tworzenie karykatury świata, co otacza. Miałam tu pisać o tym jak beznadziejni są faceci bo obracają kota ogonem, umawiają się z nami na szybkie bzykanko i po paru upojnych w przyjemności nocach odchodzą używając za pretekst naszych emocji.. że niby nie chcą nas ranić i żebyśmy się przypadkiem nie zaangażowały. Chodzimy zapłakane, zdenerwowane, poirytowane. Czyżby emocje jednak dawały nam się we znaki?? Jeśli tak to bynajmniej nie jest to naszą słabością. Powalamy ich naszą kobiecą emocją, grunt to dobrze się nią posługiwać. Niestety w większości z nas tkwi schowana mała dziewczynka, która stając małego cukierka chce tabliczkę czekolady, potem karoce z złotymi rumakami a na końcu pałac w diamentach Sworowskiego i jeszcze księcia z bajki bo tamten już nie pasuje do nowego tła. Plotkujemy, intrygujemy, dorabiamy rogi i mamy PMS, nawet jeśli to my krwawimy, to facet musi to znosić więc nie krzyczmy jakie to niesprawiedliwe. Gdyby przyszło mieć okres facetowi zapewne umierałby w łóżku przez miesiąc, więc niech już lepiej spełnia nasze zachcianki przez tydzień. Lubimy jak myślą o nas, że jesteśmy twarde i niedostępne, a w łóżku marzymy o miękkim śnie i pieszczotach. Jesteśmy singielkami afiszując myśli zebrane o tym, że sex raz na jakiś czas nam wystarcza.. potem szeptamy w poduszkę, że chcemy dotyku. Budzimy się z podartym wczoraj makijażem, wymiętym od tęsknoty prześcieradłem i jakby nigdy nic zaczynamy nowy dzień. Emocje skrzętnie chowamy w szufladzie w pracy a potem topimy w Martini i tępo wpatrując się w wyświetlacz telefonu w wiadomości odebrane, z nadzieją spędzenia choć chwili z kimś innym niż tylko koleżanka, powtarzamy schemat wieczoru poprzedniego. Doprawdy niewielka granica dzieli nas od bycia w związku i bycia singlem, bo jeśli spotykamy się z kimś w celach czysto rekreacyjnych to kochanie się tylko z jedną osobą wzbudza niepokój i ryzyko, że wszechświat który ze sobą nosi, pomimo, że zamyka go na bezsenną noc w butonierce, nazbyt nas pochłonie swą ekstremalnością i niebanalną innością . Tymczasem ludzie dojrzali emocjonalnie łączą się w pary będąc singlami i tworzą najbardziej nieprzeciętne ze związków. Dojrzałość owa nie objawia się bowiem w planowaniu ślubnego kobierca, dzieci i domku na preriach. Dalekie są też wspólne podróże po galeriach, trzymanie się za ręce, strojenie min i demonstrowanie wszem i wobec fochów. Zabawa w zazdrość to już niestety dziecinada, której skutki począwszy od ostrego sexu po nie rozmawianie są nieadekwatne do pragnień bycia blisko. Dojrzałość to uświadomienie sobie siebie samego. Jeśli pamiętacie wiersz Herberta „Pan Cogito ogląda w lustrze swoją twarz ” to właśnie tyczy się on myśli o naszej własnej historii. Dojrzałość nie czeka na nas za którymś z skrzyżowań, nie spadnie też na nas w środku wiosny dziką śnieżycą. Dojrzałość to niewymierna praca nad samym sobą. Odcięcie się od wszystkich i wszystkiego, żeby móc doświadczyć w pełni swoich marzeń i zebrać siły na ich spełnienie. Bo czynnikiem scalającym nie jest religia, zainteresowania czy nawet sex, ale pasje i marzenia, czasem podobne czasem z różnych krańców świadomości, które pozwalają spotkać się ludziom w tym właśnie momencie i miejscu i dawać sobie siłę w ich realizacji. I choć brakuje mi towarzystwa mego nie chłopaka, począwszy od kochania i gwiazd sięgania, po nocne gadanie i śnienie obok zupełnie różnych snów, to nazbyt jesteśmy sobie teraz odlegli, żeby zdobyć się na odwagę bycia bardziej bliżej niż dalej. Zdaje się, że ciekawość o nas samych jeszcze nas nie pożera. We mnie wciąż niestety mała dziewczynka, co tupie nogą i płacze o lizaka, by zatem ją ujarzmić wyruszam w podróż do kraju, który przygarnął mnie już swą nieznośną tolerancją, otwartością i jak to nazwała Elizabeth Gilbert pałętającym się po ulicach sexem. I choć niepokój, czy starczy sił i ambicji, to główna nagroda jest zbyt cenna żeby się poddać, zwłaszcza jak się ma bless od braci z Izraela co wysłali Szalom. Postanawiam nie tracić więcej energii na szpaki i inne ptaki, dociekanie sexu w pustej po mleku butelce, w zamian obiecuję myśli mniej lub bardziej ambitne z podróży, w której choć nowi ludzie po drodze, to tęsknić będę za Wami Stwory Potwory;) Dziękuje Łukasińskiemu za energię i uśmiech bo wywołał dawno skryty i że pozbierał mi myśli z podłogi składając w sensowniejszą całość, Adi Miu za to że jest najcudowniejszą i najsexowniejszą kobietą a do tego myśli rozsądnie, Dominikowi za reaggetonowe szaleństwo ocierające się o Bacha i że tak ładnie mu z Marysią, Lukasowi za wszystkie tańce, których się nie uczyłam, ale naumiałam, Madzi za śmiechy i słowa do słowa sklepione wprowadzające tęczy kawałek do absurdalnie szarej rzeczywistości. Kocham Was okropnie:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

piątek, 13 sierpnia 2010

RoZkLeKoTaNe

"Blady cumulus nabija się na szczyty i nerwowo wypluwa piorun kilka kilometrów od nas. Melies daje mi znak, żebym zamknął zegar i schował metalowe części. To jeszcze nie pora na uderzenie pioruna."
Mathias Malzieu "Mechanizm serca"

Kto by się spodziewał, że dzień poprzedający piątek 13 będzie bardziej nieprzewidywalny od spokojnie przepływającego przez palce dnia dzisiejszego. Cały dzień wertowałam głowę i szafki, półki, zmywaki bo oto miała nastąpić zmiana w rutynie, w którą wpadliśmy z moim nie chłopakiem, spędzając każdą noc w jego łóżku, uzależniając ton dźwięków od aż za wielu czynników zewnętrznych. Zaciskanie zębów i chamowanie w gardle stężonej ilości dźwięków przy tak absolutnie trafnym parciu nie jest zbyt przyjemną formą przeżywania orgazmu. Nie żebym była zachwycona, faktem że mieliśmy doznawać przyjemności w scenerii iście bajkowego pokoju mego, zdecydowanie wolę formy abstrakcyjne i najlepiej w plenerze, ale niech będzie. Idąc za radą mojej najcudowniejszej Adi Miu, bez której traciłabym rozum zdecydowanie za często, wprowadziłam do mej zupełnie nieuporządkowanej Krainy trochę logiki i świeczki mające nadać tej szczególnej chwili nagradzania mojego nie chłopaka, bo przecież wreszcie zasłużył na nagrodę, szczypty romantyzmu (yyy nie znoszę tego słowa i zatrzegam, że używam go tylko i wyłącznie w celach czysto literackich). Świeczki to fajna sprawa, ale nie przy zwariowanym kocie i już oczami wyobraźni widziałam się na nim, będąc coraz niżej i niżej by delektować się potencjałem, i przerażenie ogarniało mnie gdy widziałam kota z płonącym ogonem. Cały hiszpański spędziłam na fantazjowaniu o Tym, co poniżej pasa. Mieliśmy mieć dla siebie całą noc a brat miał wrócić rano. Mi Miu nie może zebrać myśli wracając z Adi do domu nie chłopak dzwoni, że ma mnóstwo pracy i ma tylko dwie godziny.. PRZYJEŻDŻAJ I JUŻ!!! Docieramy do domu robimy francuskie ciasteczka, nie chłopak dzwoni, że ma dziurę w kole roweru, ale jest blisko i będzie niebawem tylko czy ja mam pąpkę. Mi Miu myśli, że blisko będzie jak popracuje nad jego niżej wymienionym ego i wciąż jest napalona. Przygotowują z Adi francuskie ciasteczka po otwrciu piekarnika dym pochłania całe mieszkanie, ciasteczka są niezłe. Dostaje smsa od brata, że jednak będzie za pół godziny i krzyczy żeby poszedł do kolegi.. nie pójdzie. Nie chłopak wlecze się z swoim ledwo zipiącym rowerem i otrzymując wiadomość o przyjeżdzie brata mówi , że nie ruszy z gadżetem. Mi Miu bierze jak zawsze 10 głębokich oddechów, ale tym razem to nie wystarcza czuje nad sobą wielka deszczową chmurę z błyskawicą co trafia jej najczulszy punkt i obezwładnia. Teraz oboje już nie działają więc nie ma co ciągnąć od rzeczy. Nie chłopak wraca na rozklekotanym rowerze, Adi Pandą z myślami o jutrze, Mi Miu patrzy na kota, kot zdaje się być nieporuszony zaistniałą sytuacją tylko dym mu przeszkadza. Budzi mnie telefon od mamy Guendaliny.. tak jasne, że spędzę z nią troche czasu, przyda mi się poukładać trochę myśli gdzieś indziej. Patrzę do kalendarza czy nie cofnęłam się w czasie, bo bywa, że zjadam przez sen dni, ale nie to było wczoraj a dziś jest piątek 13 i spędzę go z Guendaliną kojąc swoje myśli rozmową na tematy wyłaniające się z abstrakcji dziecięcego umysłu. Budując zamek zostaję otoczona wianuszkiem dzieciaków i czuję, że jest tak dobrze i że znów jestem na swoim miejscu i w swoim czasie. Adi Miu wylatuje, a ja życzę jej żeby szybko wróciła. Główny bohater niefortunnych zdarzeń jest gdzieś i zdaje się mieć dobrze.. tak się Mi Miu wydaje.

wtorek, 10 sierpnia 2010

słów kilka o szpakach i kobietach z Wenus różnica??

Tak oto zakończyłam najgorszy tydzień w ostatnich miesiącach , w którym nie tylko nie miałam czasu na przyjemności, ale niestety i na sen. Wybory jakch dokonałam uświadomiły mi wiele cennych przestróg. Nie pchaj się tam, gdzie nie pasujesz, nawet jeśli Ci się wydaje, że jakoś przetrwasz całe to wesołe miasteczko. Niestety nie tylko nie pasuję, ale doświadczanie pewnych osób z zupełnie innej perspektywy otwiera oczy i nagle okazuje się, że poker face to nie tylko Lady Gaga. Każdy dzień w nowej pracy zmuszał mnie do wieczornego resetu i wyrzucania śmieci z umysłu przy użyciu delirium w woni napływającego z głośników Shuberta i jego kumpli. Zamykałam oczy wierząc, że otworzę je w świecie, który bardziej mi przystoi. W końcu otwarłam je w niedzielne południe otulona słonecznym promieniem, którego tak dawno nie doświadczyłam, zupełanie czysta, oswojona, myślami przejrzstymi napełniona. Śniadanie z kotem, kąpiel w woni migdałów,cudowny sex z moim nie chłopakiem i taniec z moją najcudowniejszą dziewczyną. Jeśli ktoś mi zarzuci, że tyle przyjemności na raz to przesada odpowiem, że kobiety z Wenus piękne pachnące błyszczące zasługują na to, co je odbija. Choć niewątpliwie jednak nawet jeśli z Wenus to tam też zapewne świat dzieli się na Kobiety Pistolety, że przytoczę tu Marysię gdyż ubóstwiam i zamiłowanie do hedonizmu w postaciach różnych to takich podzielam bardzo, i Kobiety w Kozaczkach. Te ostatnie też niby, że błyszczą wszystkim co im wychodzi a powinno raczej trzymać się w ryzach stanikowych. Skrupulatnie rzecz ujmując brak klasy burzy wizerunek kobiety doskonałej. Trudno to nazwać nietolerancją ale raczej niesmakiem wywołanym takimże zjawiskiem, acz jest to doświadczenie iście prywatne przez mężczyzn często niezauważalne, ale trudno się dziwić skoro na Marsie mieszkają kosmici koloru zielonego. W oczach kobiet kumulujących na sobie wilcze wzroki mężczyzn, co w fantazjach mają nas obie, niedopuszczalnym zdaje się niewyrafinowanie w flirtach byle jakich osadzonych głęboko w dekoldach i kozaczkach letnią porą. Kobiety gustowne bowiem nie pokażą wszystkiego na otwartej karcie i każdemu kto rzuci na nie wzrokiem, tak więc szpaki i inne zanadto porywcze ptaki powinny w klatkach Modę na sukces pooglądać by przynajmniej nauczyć się udawać. Mi Miu i Adi Miu dają radę wszystkim z Wenus namiętnością dyskretną rozbudzajcie męską wyobraźnię a gestem i spojrzeniem doprowadzajcie do szaleństwa.. facet z fantazją jest dziś na miarę złota:p

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

psoty siakie i kłopoty parę słów o

Zdecydowanie zagubiłam się w przedsionkach krętego labiryntu i choć trzymam w ręce klucz to bramy mienią się i kuszą niebanalnością życia po ich przekroczeniu. Staram się nie bać i trzymać emocje na wodzy lecz nie jest to łatwe bo jestem przecież kobietą, co za tym idzie moja głowa wypchana jest waciastymi głupotami o powinnowactwie jakie przyszło mi pełnić w związku z tą sytuacją. W drugiej ręce butelka z tajemniczym napisem "wypij mnie" brzmi co najmniej jak "przeleć mnie" będziesz miała mnóstwo frajdy i będzie Ci dobrze, ale tylko od czasu do czasu, bo męskie ego lubi być łechtane, pieszczone łechtaczką do orgazmu wspinaczką, a reszta na potem. Czemu tylko ubóstwia w ukryciu jak można czasem jawnie i doprowadzić do szału i szaleństwa to ego co jest kobiece i wcale nie naiwne ani w różowych podwiązkach, ale pewne że dzieje się tu i teraz i ono jawnie w tym uczestniczy i też bierze jaką taką odpowiedzialność za wzdychania i kroczem czarowania. Przyjemności zaznawania. I oto drzwi, do których klucz pasuje jak ulał i wiem, że dopiero teraz poczuję skrzydła, bo sobie zapomniałam, ale już wiem, że szczęście smakuje właśnie tak, jak słodka pianka, którą zajadałam pod stołem ukrywając bose stopy pod obrusem. Szczęście czasem jest kamykiem a czasem długą drogą, ale jest w odczuciu zdarzeniami, ludźmi, przedmiotami. Kocha jak ludzie ryzykują na swoim kosztem i brną w największe błoto bo potem można mądrze dać wciągnąć się w wir najczystszego strumienia i czerpać przyjemność z nadmiaru istnienia. Czuję, że przychodzi od stóp a Ty??

wtorek, 27 lipca 2010

pstrokate od deszczu

Jak niewiele czasem trzeba, żeby uszczęśliwić drugą osobę. Zbieg okoliczności, uśmiech przypadkowego przechodnia, dobra rada która prowadzi do odważnych decyzji, wymorusana buźka dziecka zajadającego ulubione lody. Szczęście jest wszędzie tylko czasem trzeba zamknąć oczy i otworzyć by deszcz przestał być beznadziejny a kałuże wcale nie straszne i nawet do pokonania. Kiedy nastaje ulewna pogoda moje myśli z bliżej nieokreślonych przyczyn piętrzą się, aż pod kopułą jakby chciały wybuchnąć wulkanicznym pyłem i ogarnąć swym jestestwem wszelkie granice rzeczywistości. Wtedy bardziej mnie nie ma niż jestem, chyba że ktoś nadszarpnie parasolką i się budzę, ale choć mnie nie ma dostrzegam dużo więcej szczegółów z życia prywatnego świata niż zazwyczaj. Zwracam uwagę na wzrok ludzi, którzy mnie mijają próbując zebrać resztki pościelowych snów z moich powiek, przekupują uśmiechem i mrugnięciem oka. Jeśli nawet zazdroszczą to nie wiedzą wszystkiego. Wiele marzeń upływa, by sen mógł się ziścić, ale czasem warto czekać bo zawsze nadchodzi czas spełnienia.

poniedziałek, 26 lipca 2010

skomplikowane- ane

Kichanie od samego rana w dodatku niepięknego nie sprzyja dobrym wrażeniom, a bynajmniej wyrażeniom aprobaty kolejnego dnia. Jeśli wczoraj sprawiało mi niebywałą radość pisanie o przyjemnościach, to dziś mój sexualizm wygasł gdy zobaczyłam w lustrze zamiast sexi kociaka monstrum z podkążonymi oczami i czerwonym od kochania nosem. Stanąć w takim stanie twarzą w twarz z samą sobą w trakcie napięcia przedmiesiączkowego grozi kobiecie mojego pokroju wrzaskiem, płaczem i wmawianiem sobie pod prąd, że mam to w nosie.. potem tylko ostatnie łzy nieszczęścia zatopione w pachnącej rumiankim rolce papieru toaletowego, warstwa podkładu, gogle narciarskie i można wyjść w otwartą przestrzeń. Napięcie przedmioesiączkowe to zdecydowanie ten rozdział, który mam ochotę przewinąć, jak robi się z nudnymi love scenami na DVD by przejść do konkretów. W te dni lepiej nie tykać palcami i prowadzić konwersacje z bezpiecznej odległości zza żółtej linii. Cnota zamknięta na klucz a stół obfity w kilogramy czekoladek i dla równowagi w ogórki kiszone. Normalnie by mi przez gardło nie przeszło. W te dni ze zgrozą patrzę na wyświetlacz telefonu, na którym widnieje kontakt mojej mami, bo właśnie w te dni to co normalnie wydaje się do zniesienia, wprowadza mnie w stan daleki od spokoju i koncentracji. Hormony jeszcze bardziej szaleją a ja zaczynam pocić się z przerażenia, co tym razem. Tym razem mama po długich ze mna pertratacjach dotyczących przedłużenia umowy telefonicznej właśnie siedzi obok przystojnego pana w salonie i pragnie przez telefon przedstawić mi ofertę telefonów za 1 zł. Podczas gdy ona z wygodnego fotela rysuje mi atrybuty kolejnych fantastycznych aparatów (LG pan mi tu proponuje, jest też fajna Nokia z dodtykowym wyświetlaczem, ale czy warta zachodu) a ja przyciskając tlelefon do ucha ramieniem prowadzę wózek, biegam oczami za Lilką i przytakuję Leosiowi, który mówi coś o Gwiezdnych Wojnach. Próbuję wytłumaczyć mami, że to nie jest dobra pora, że chce SAMA wybrać ten cholerny telefon i że musze kończyć żeby nos wysiąkać. Dzieciaki patrzą a Leo się pyta czemu jestem zdenerwowana. No właśnie czemu?? Biorę głęboki oddech, żeby uniknąć tłumaczenia brzdącom problemu zamkniętego w zacnym skrócie PMS. Po 18 wielką ulgą zamykam za sobą drzwi od harmideru domowego ogniska po 9 godzinach z dwójką dzieciaków na głowie, która już zdążyła spuchnąć. Sielanka, TV jakieś ciacho już tam w środku myśli widzę siebie w totalnym spoczynku. STOP. Kot- jedzenie- brak. Fuck. Zatem Carrefour żarełko dla mojego grubaska, bułki i pierdółki, kasa i 20,08 groszy. Otwieram portfel, only 20 zł. Z miną zbitego kota patrze na panią a ona macha ręką i mówi, że doniosę. Wiecie co.. to było najmilsze zdarzenie w tym napiętym dniu. Poczułam relaks i wreszcie się wyluzowałam. Życie jest prostsze, jak go sobie nie komplikujemy. Nawet jeśli PMS i gruba warstwa chmur nad głowami. I jutro znów będę sexi kociakiem, zmniejsze granice żółtej linii i otworzę się na doznawanie przyjemności zajadając się czekoladą i kiszonymi ogórkami. I love my life;]

niedziela, 25 lipca 2010

Bardzo mała rozprawa o hedoniźmie

Z kilogramem mokrych od kataru chusteczek, trzymając w ręce kubek z ciepłym mlekiem maślano-czosnkowym wracam do mojego ulubionego zajęcia i piszę wszystko co oko zobaczyło, ucho usłyszało a mózg przeobraził w myśli bardziej lub mniej paskudne. Ku chwale hedonizmu i wszelkich uciech życia, które toczymy w mniej lub bardziej sprzyjających okolicznościach. W dzisiejszym świecie, który przypomina śmietnik zabruzgany fragmentami serca, żeby uniknąć uczuć banalnych, oczekiwania od kobiet wzrastają wraz z męskim niezsynchronizawanym ego. Powinnyśmy być piękne, ambitne(chociaż to coraz rzadziej wymagane), przytulać, ale tak żeby być tylko na chwilę, potem rozpaczać nad stratą męskiego członka i nad dolą w niedoli bycia singlem. Przyznam, że moja głowa czasem tego nie wytrzymuje i pęka tysiącem myśli bez myśli . Mijając zakochane pary miziające się tu i ówdzie na oczach zdegustowanych zakochanych-nie, mam ochotę puścić pawia do pierwszej lepszej dziury w ulicy. Nie żebym była nieszczęśliwa z powodu zawikłań miłosnych, to już przerabiałam i nie ukrywam, że ciężko się pozbyć tego dziadostwa jak zanadto sklejonego ciasta na pierogi z rąk. Przy użyciu większej ilości mąki schodzi gładko, dlatego w moim indywidualnym przypadku cudowny sex jest dobry na wszystko i choć ostatnio wystarcza mi w zupełności jeden mężczyzna, bo po paru takich nocach więdnę na samo wspomnienie, to nie ukrywam, że zdarzały się skoki w boki, latanie, przelatywanie. Choć trudno mi określić moją rolę w tym przedstawieniu zwanym szybki numerek to niestety nawet jeśli latynosi, to potencjał nie zachwycił. Inną sprawą do tematu jest niesprawiedliwa ocena faktów przez społeczeństwo, wyuczone od pieluchy w rozpoznawaniu dobra i zła. Dobre jest, jeśli facet rzuca się w krocza kobiet tych i tamtych, złe jeśli kobieta pójdzie w ślad za nim i nie umknie tu fakt, że kobiety te określa się w mniej ambitny i wysublinowany sposób. Trzeba nam mówić o ładnych rzeczach wyobrażając miłość idealną, krocze do dyspozycji, pierś do karmienia, pralka do prania, stół do obiadów. Ja w tym wszystkim nawet nie zapukam do drzwi z napisem "związek" nawet jeśli obelgi i skargi to jest mi dobrze jak jest bez zbędnych hujawiaków;]