niedziela, 24 października 2010

SzCZęśCiE że jest;)

Dziś będę pisać o szczęściu, bo właśnie takowego doświadczam. Dwa miesiące temu ten pokój wypełniały moje mroczne myśli o nadchodzącym kresie wydarzeń mojego życia pełnego emocji, uczuć i przyjaźni. Przyszedł kres zjadł, co miał zjeść i poszedł odpoczywać z najedzonym brzuchem. Ja zostałam tutaj i niczym śpiąca królewna nagle ocknęłam się ze snu, co mroczył. Wzięłam łyk świeżego powietrza i ugryzłam ciastko z napisem "żyj tu i teraz". Poczułam, jak żyły niczym narkotyczny płyn wypełnia szczęście czyniąc mnie pierwiastkiem Wszechświata a z dłoni popłynęły wysoko marzenia, co się spełniają. Codziennie doświadczam ludzi i wydarzeń wzbogacających moje życie w nowe niepowtarzalne rewolucje. Głowa napełnia się historią , co wkrótce stanie się w słowach wchłaniana. W okół ludzie, których kocham, za to że dają, choć o tym nie wiedzą. W kawiarni, na skuterze, w małych uliczkach gdzie ciche pocałunki, czekając przed szkołą na Lucę, w kościele chwaląc Boga za cud życia wszędzie czai się szczęście i szeptem do niego, żeby nie wystraszyć. Siła błogosławieństwa jest silniejsza od największej obawy. Alleluja!!!!!

poniedziałek, 11 października 2010

Duchowe SPA

Zmiany wciągają mnie z dnia na dzień, a dziś obudziłam się wreszcie w oczyszczonej, z zakurzonej kolekcji starych obrazów, przestrzeni. Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, z tego jak wielkie z siebie stworzyłam muzeum starych i niepotrzebnych emocji, uczuć i wspomnień. Przerażał mnie powtarzający się od jakiegoś czasu sen o tym jak mam wsiąść do samolotu i zawsze przed gatem przypominałam sobie, że czegoś nie zabrałam, że chce się po to wrócić. Żeby doświadczać nowego trzeba oczyścić się z sterty szpargołów zagracających nasz umysł. Tylko wtedy jesteśmy w stanie przyjąć tu i teraz z radością i doświadczyć w tej właśnie chwili dziękczynienia, za to, że trwa, bo jej trwanie świadomie lub podświadomie przywołaliśmy naszymi pragnieniami. Jak mówią buddyści nie ma niczego w rzeczywistości, co wcześniej nie wydarzyło się w naszym umyśle. Budda nauczał, że teraźniejszość jest skutkiem naszej pracy w przeszłości. Czasem się wydaje, ze są pewne rzeczy, których nie da się wytłumaczyć przeszłością, które stają się pomimo naszych pragnień, ale nawet wtedy trzeba je przyjąć jako dar, błogosławieństwo i być odważnym w przyswajaniu ich. Zdałam sobie sprawę, że jestem tu bo takie było moje pragnienie. Przez cały rok afirmowałam, żeby wrócić, żyć z tymi wariatami co zamiast ust używają do rozmowy rąk, uśmiechają się i nawet jak jest źle zawsze odpowiadają tutto posto. Tu jest mój drugi dom. Po wielu medytacjach, modlitwach i wykorzystywaniu samotnych chwil w zaułkach wąskich uliczek zdałam sobie sprawę, że tym, co tak bardzo mnie tamuje jest mały świat, którym się bronię przed byciem Tu, a który zostawiłam Tam. Taniec, przyjaźń, namiętność, stają się niewystarczające w stosunku do pragnień związanych z życiem, które z każdym dniem wymaga coraz bardziej odpowiedzialnych wyborów. Taniec relaxuje, wzbudza emocje i niewątpliwie działa pobudzająco na umysł i ciało, ale nie jest środkiem uświęcającym cel. Przyjaźń przetrwa największą rozłąkę a nawet powiedziałabym, że rozłąka służy zaciśnięciu więzi. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tak cudownej relacji z drugą kobietą, jak przez relację z Adi, dzięki której przetrwałam najtrudniejsze. Namiętność i upojny sex, jest czymś wzniosłym, ale nawet jeśli z kimś kogo darzy się zaufaniem, ta przyjemność czasem niesie konsekwencje i kosztuje zbyt wiele rozklekotanych oddechów i rozrzuconych niedbale po katach cząstek własnej osobowości. Moje pragnienia sięgają nieco dalej niż dziecięca zabawa w udawanie nie- uczuć. Imannuel Kent uważał, że przechodzimy w życiu dwa etapy dojrzewania płciowego, kiedy nasze ciało dojrzewa do sexu i drugi kiedy nasz umysł dojrzewa do sexu. Tak więc sex sam w swojej postaci może być doskonałym środkiem na bezsenne noce, ale nie daje satysfakcji podjęcia ryzyka bycia blisko,rozmów, milczenia i walki, czyli wszystkiego czego podejmujemy się w tej niewiarygodnej sztuce bycia z drugim człowiekiem, gdzie granica między wolnością a a całkowitym oddaniem jest krucha i łatwa do zerwania. Tej nocy po raz pierwszy niczego nie zapomniałam i po nic się nie wracałam. Zapakowałam w trumnę trupa owiniętego szmatami, który jeszcze trochę się ruszał, ale go zamknęłam. Obudziłam się letsza o parę nowych pragnień, które poskładane z wielu fragmentów myśli stanowią moją przyszłość. To pragnienie ukryte jest w jego oczach, co zbiegły się zupełnie nie postrzeżenie z moimi, z nieprzespanymi nocami i zapisanymi notatkami kartkami.

wtorek, 5 października 2010

TrUsKaKoWo mLeCZnE

Trzeci dzień rygorystycznego ćwiczenia ciała, ducha i umysłu. Po dwóch nieudanych próbach wstałam o 7 rano i skupiłam się przez 15 minut na wdechach i wydechach starając się roztopić myśli i stanowić całość z Wszechświatem. Tym razem nie przysnęłam, ale zdaje się trochę mi brakuje do bycia jedną pulsującą nieustannie miłością.. hmm trening czyni mistrza. Potem część, którą lubię coraz bardziej gimnastyka bo moje ciało jest coraz bardziej rozciągnięte, brzuszek wraca do formy i tańczy.. nie wspominając o pupie wrr.. jednym słowem w zdrowym ciele zdrowy duch. Co do ducha poczułam nieodpartą ochotę konwersacji z Santa Maria w moim ulubionym kościółku na Trastevere. Poranna aura, wietrzna i deszczowa, sprzyjała zdecydowanie zaczerpnięciu świeżego powietrza. Niewątpliwie modlitwa zbliża nas do prawd i pomaga uświadomić, co drzemie w głębinach naszych pragnień. Dziś jednak Wszechmocny obrał zdecydowanie inną drogę bym przekonała się, że pewne przeczucia, choć krytykowane, zbliżają do szczęścia i prawdy. Łatwo zatracić równowagę między chwilowymi pragnieniami, a tymi, które tkwią w nas pchając dużo trudniejszą drogą, bo wymagającą cierpliwości i wyrzeczeń. Tak więc nie doszłam na Trastewere, za to smakując rozpływających się w ustach lodów fragola fior di latte, otarłam się o sex. Nie chodziło bynajmniej o niemoralne rzucanie się po łóżku, ale pragnienie dotyku, ciała, oddechu. Otumaniona wspomnieniem wtuliłam się w jego ramiona, ale niewiele czasu potrzeba było by uświadomić sobie, że to nie to ciało, nie ten dotyk i stanowczo obcy pocałunek. Beznamiętność tej chwili absurdalnie nie przeraziła, ale uspokoiła. Kiedy doświadcza się nieomalże tantrycznych uniesień nazbyt przyziemny sex nie daje satysfakcji i trzeba potem rozważać czy to było aby potrzebne. Zważywszy na fakt, że faceci w przypadkowych sytuacjach najpierw myślą o sobie a potem.. o sobie kobiecie pozostaje zrobić dobrze i słuchać chrapania zastanawiając się, o czym będą rozmawiać nad ranem. O ile rano nadejdzie. Tak czy siak jestem z siebie cholernie dumna, że nie naruszyłam celibatu choć pokusa nie lada;)Zastrzyk energii ogarnął całe moje ciało, duszę i umysł. Czuję, że wracam do siebie, czuję miłość w powietrzu, słyszę śmiech dziecka i doświadczam błogosławieństwa. It's such a perfect day:)

sobota, 2 października 2010

Parę NAJważniejszych

Po miesiącu bycia Tu zamiast Tam bilans strat i zysków w zakresie mojej świadomości wyrównuje się. Straciłam wiele nocy na spanie zamiast tańczenie i sex i wiele godzin na łuskanie łez z oczu, co zapełniały przesączoną nocnymi pragnieniami poduszkę. Przeszłam kilometry uliczek i ulic zatrzymując się na każdym rogu i w każdym zakątku opatrzonym łaską Santa Maria zerkającą pokornym wzrokiem z płótna, w końcu znalazłam mały kościółek w którym w sąsiedztwie przebywają Św. Juda Tadeusz i Św. Rita od spraw beznadziejnych. To wszystko w poszukiwaniu odpowiedzi na sens mojego Tutaj. Niewątpliwie choć moje Tutaj przepełnione samotnością to świadomość,że mam tak wielu przyjaciół Tam uszczęśliwia i napełnia nadzieją, że nie ma złych wyborów, każdy wybór prowadzi do nowych doświadczeń i nowego spojrzenia na życie. Tak więc rozliczam się z moimi zmierzwionymi uczuciami i wyrzucam zbędne kilogramy z głowy, żeby oczyścić umysł i podjąć decyzje bardziej poważne, bardziej odpowiedzialne, bardziej dojrzałe. Choć brzmi to w moim przypadku dość fantazyjnie, to ostatnie zdarzenia i zderzenia z otaczającą rzeczywistością otwarły mnie na świeże emocje i przemyślenia. Spotkanie z Asią , która walczy z rakiem wątroby uświadomiło, że moje położenie nie jest beznadziejne i zawracanie głowy takimi pierdołami Świętym świadczy o moim lenistwie i tchórzostwie wobec obecnej sytuacji, która jednoznacznie wymaga wzięcia życia w swoje ręce i walki o to co w nim najważniejsze. A ja właśnie przed tym uciekłam jak zdegenerowana nastolatka, która nie wiedząc co zrobić z życiem pakuje się i łapie pierwszy lepszy autostop. Tylko co, jeśli wymarzony krajobraz wolności okazuje się targowiskiem różności, w którym nie znajdujemy nic, albo bardzo niewiele. W krzyku i chaosie gubimy miłość i nagle doświadczamy tęsknoty i pustki. Zamykam oczy i rozpraszam niepotrzebne dźwięki, chaos zagłuszam codziennym rytmem dnia. Medytacja, gimnastyka, zajęcia które do mnie należą. Konwersacja z Adi, która jest najcudowniejszą kobitką pod słońcem bo daje mnóstwo pozytywnych myśli. Zero sexu, zero alkoholu i używek. Jednym słowem celibat;p Choć to do mnie nie podobne to zaczęło pełnić ważną rolę bo uczy pracy nad sobą, nad ciałem i umysłem. Determinuje do walki o miłość, o przyjaźń, o marzenia. Pomaga spełniać się każdego dnia. Nawet jeśli samotność ogarnia znienacka to jesteście po drugiej stronie. Nawet jeśli miłość rozprysła się, to by się zmienić w krystaliczną przestrzeń. Nawet jeśli świat wydaje się przerażający to Wszechświat jest po to by przesłać energię potrzebną do życia by nie przestawać Kochać. Czerpcie jak najwięcej z chwili, co trwa, bo trwa po to byśmy zrozumieli więcej niż nam się chce. Kocham Was bardzo i ślę iskierki miłości;)