poniedziałek, 29 listopada 2010

Detox

Otóż, jeśli ktoś puścił pawia czytając mojego słodkiego jak różowy tort urodzinowy, bloga to przepraszam z góry i pod górę, którą trzeba przejść by się przekonać jak bardzo daleko jest do idealnego życia, malowanego pastelami domku pachnącego dziećmi i kolacją dla wracającego z pracy męża. Zapewne nie usprawiedliwi mnie wyciąg z internetu znaleziony przez mój zdrowy rozsądek, co ma na imię Ada, że mianowicie kobiety Ryby - Są pełne sprzeczności. Z jednej strony pragną mężczyzn silnych i dominujących, z drugiej - są bardzo przywiązane do wizji miłości idealnej, romantycznej i subtelnej. Tak więc, gdy siedzi przede mną urokliwy mężczyzna czarując słowami i szarżując w mojej wyobraźni magicznymi sztuczkami, które w niewytłumaczalny sposób sprawiają, że wierzę, to jestem już tam w tym pachnącym piernikiem domku z garstką dzieci, delektując się widokiem brudnych naczyń do pozmywania. Krajobraz przybiera wyrazu jak po bitwie, kiedy wyobraźnia brnie nieco dalej, ocierając się o skrawki mnie z podkrążonymi oczami, zawikłanymi we włosach papilotami, posępniałym papierosem, który mimo, że wypalony to jeszcze ostatkiem sił w płucach zaciągam, by zapełnić mózg dymem i nie myśleć o czasie traconym przy mężczyźnie życia mojego i być może jeszcze innych kobiet, które napatoczą się po drodze. Moja wyzwolona natura po raz kolejny ratuje mnie z hipnozy pięknych oczu i stanowczo odrywa od obrazu cudownej rodzinki z jabłecznikiem na pierwszym planie, Anioł zsyła mi wysłannika ratującego przed ulewą czarnym Mercedes Benz, zaraz po tym okazuje się, że niedoszły mężczyzna mych snów które zupełnie już na inny temat, zdaje się być mężczyzną powikłanym w tysiące miłosnych historii na całym świecie a zawód policjanta to zapewne jedna z jego ulubionych ról striptizera. Niewątpliwie wie jak wykorzystać pałkę, która mieści się za pachnąc tajemnicą pożądania w zbyt obcisłym rozporku. Daniele policeman niestety w swoim życiu choć zaznał wiele przyjemności z wieloma orientalnymi kobietami, które zapewne planowały z nim domki, wieżowce a może nawet drapacze chmur, to jednak potknął się i upadł prosto pod stopy dwóch kobiet, o których w najśmielszych marzeniach małego móżdżka męskiego, nie spodziewał się, że się przyjaźnią. Aura profesjonalnego zdobywcy kobiet spłynęła jak farba olejna z podrobionego dzieła sztuki, a ja pod presją natury wyzwolonej stwierdzam, że zdecydowanie dam się posiąść mężczyźnie wyzwolonemu, nawet jeśli będę go miała mniej, bo będzie potrzebował życiowej swobody by podróżować, medytować, kochać (ale tylko mnie;p). Z pewnością też, zasłużyłam na 40 dni adwentu, czyli duchowego detoxu i mam nadzieję, że tym razem wyjdzie ze mnie odwaga, żeby stawić czoła marzeniom co szwędają się szepcząc coś o wolności.

niedziela, 21 listopada 2010

LoVe, Anioły i Delicje na podniebienie

Tak więc i moje życie popadło w pełzające po miękkiej, miziającej po stopach przyjemnym dotykiem, love story. Mężczyzna mojego życia nie wpadł z hukiem, a nawet nie przeleciał mnie na dzień dobry. Mężczyzna mojego życia na mnie czekał tam, gdzie miał czekać a ja byłam piękna zupełnie nie przewidując wypadków, zapewne nie przypadków. Pocałowali się na przywitanie i poczuli ulgę, że wreszcie są razem, choć jeszcze nie wiedzieli skąd to. Spacerowali a on słuchał natłoku jej słów. Usiedli przed barem na przeciwko siebie i nie wierzyli swym oczom, że pochłaniają całą głębię siebie nawzajem. To było olśniewające zauroczenie. Jeszcze do końca nie wiedzieli, ale czuli gdzieś w głębi swych pragnień, że to Oni, i że właśnie nadarza się cud. Rozstali się, ale jakby wcale nie oddalali aż za nadto. Pocałunek następnego dnia uwznioślił ich pragnienie siebie i był jak delicje malinowe, rozpływające się namiętnie po podniebieniu. Czuła jak Wszechświat sprzyja, a Anioł jest w pobliżu i może nawet zajada się tymi delicjami z tej radości, że wreszcie szczęśliwa. Krótka opowieść, jak z buntowniczki rodzi się wyzwolona kobieta, żona, matka i wcale się nie wzbrania i wcale nawet nie obawia. Chłopcom bojącym się zbyt odważnych kochających życie kobiet, niewyżytym sexualnie bywalcom stron porno, a nawet tym, co by chcieli, ale nie mają czasu, już podziękujemy. Szczęście sprzyja marzycielom, więc nie bójcie;)

niedziela, 14 listopada 2010

MyŚli ZeBraNe o PoRnO i nie tylko

Się domagają, się pisze;)Wydarza się bowiem mnóstwo takich cudownych chwil, które wymagają zapisania a nie tylko w głowie kolekcjonowania. Otóż omijałam ostatnio najbardziej gorące i pożądane tematy, jakimi są sex, faceci i relacje między nami kobietami a nimi kosmitami;p Otóż spragniona przygód i doznań bardziej fizycznych, dałam się ponieść na wpół wirtualnej jakże przestrzeni sexualnej z chłopakiem pokroju garniturowego, który jednakże bez Vespy, jak się późnym popołudniem okazało, ale z bujną wyobraźnią. Chłopak owy wykazał się szarmanckim pocałunkiem tuż po dwugodzinnym cedzeniu słów przez otwór włoskiego piwa, co było wręcz faktem ocierającym go o gejowską stronę medalu. Nie żebym miała coś do gejów, wręcz absolutnie, ale chłopak, który mami Cię tysiącem porno scenariuszy na skype zaczyna Cię niewinnie całować po dwóch godzinach bytu obok, znaczy, że coś ukrywa. Ukrywa skrzętnie, jak się okazało po śledztwie z Adą, swą dziewczynę aż w USA, oraz drugą twarz za swym komputerem, w którym literkami tłoczy scenariusze godne uwagi najlepszych porno producentów. Znajomość ta aczkolwiek obfitowała w niesamowite inspiracje zwłaszcza w noce bezsenne i nowe słówka opisujące męskie sny niespełnione, bo obojętne wobec kobiecej intymności. Muszę zmartwić mężczyzn posługujących się jednostajnie wiedzą zebraną z porno, których współżycie kończy się na słowie fuck, że jednakże w odróżnieniu od porno gwiazd, kobieta z klasą oczekuje zaspokojenia słowami, gestami a nie tylko dużymi penisami. Dlatego Mi Miu oddaje się w ręce, które ją noszą, usta, które całują namiętnie, oczy, które wchłaniają dogłębnie i to jej do szczęścia wystarczy. Bo jak ciacho jest warte ceny to nie spieszy się z konsumpcją, chcąc delektować się najdłużej widokiem by zaznać chwili, co unosi. Mnniami;)

środa, 3 listopada 2010

ZachłYsniętA WaMi WariAtaMi

Zbierając do kupy myśli po trzydniowej wizycie w moim cudownym Krakowie krzyczę z radości w wszystkie kąty i przestrzenie, że kocham Was wszystkich bo jesteście CUDOWNI!!!! Muszę przyznać, że jesień okazała się dla mnie łaskawa, bo zaraziła tylko katarem niewielkim, że na szczęście mogłam ujmować, obejmować i całować. Prócz rozczarowania kolorową tandetą na rynku udającą piramidę z Louvre (czy my zawsze musimy coś udawać??) i ex niechłopakiem, co zamiast uśmiechu wielkie ALE i nos w chmurach, to Ada&Gabriel, Madzik Miśka, Joli, Julia&Sara, Chris&Gosik ojeju wszyscy którzy się pojawili i którzy dają tak wiele energii, że łza roniona ze szczęścia. Teraz wiem, że mam swoje Tu, ale najważniejsze zawsze będzie moje Tam, bo Jesteście i macie te swoje szalone życia i naprawdę wierze, że każdemu się spełni sen wyśniony tysiącem chwil i marzeń. I znów napadną mnie niedziele bez Prozaka, nie szkodzi spożytkuję zupełnie inaczej i bardziej nawet kontrowersyjnie.. pisaniem pracy mgr haha. No może czasem porwę się na sexualne dygresje z jednym mężczyzną, którego wycinali gdzieś obok mnie z brukowców lat 50 a teraz dla żartów wkleili komponując w całkiem niebrzydki kolaż. No to niech się dzieje loVe.. I wielkie BACIOSY dla Was:*:*:*:*:*:*