niedziela, 30 stycznia 2011

"Miu szuka, aż się doszuka"

Kochania i marzeń spełniania dzień piaty.
Otóż trzymam w ręce cytrynę zastanawiając się, jakim sposobem z niej lemoniadę uzyskać. Wycisnąć ręcznie czy przez lemo- maszynkę?? Buenos się śni po nocach, podróże, miłości i wiem, że nowe jest tuż tuż, choć dzieli nas jeszcze pięć miesięcy, które wykorzystać należy, ale to kreatywnie. Tak więc codzienna dawka hiszpańskiego stała się częścią mojej codzienności, zaraz po porannej gimnastyce i obowiązkach do spełnienia. Wciąż szukam sposobu zaoszczędzenia większej ilości wirtualnych banknotów na moim koncie na kupno biletu i małe szaleństwa. Postanowiłam też innym sposobem, a mianowicie znaleźć rodzinkę, która by przygarnęła super trupper nanny w Buenos. Wilk byłby syty a owca cała. Oni mieliby fajną nianie, ja bilet i kurs języka za free. I nawet, że się udało bo znalazł się dwuletni brzdąc a moja osoba wstępnie została zaakceptowana więc miejmy nadzieję, że pokonam siłą kreatywnej fantazji inne kandydatki i doświadczę kolejnej przygody poppinsowej. Wprawdzie o swoich sprytnych zamiarach nie poinformowałam jeszcze mego chico, który obiecał nie wypuszczać mnie z łóżka przez cały miesiąc, ale cokolwiek to i tak najważniejsze, że będziemy closer i to bardzo nawet;] Poza tym myślę też o kontakcie bliższym i dalszym z Fundacją Cała Polska Czyta Dzieciom, z którą już miałam okazję nawiązać współpracę w moim małym królestwie w księgarni w Rzeszowie. W szerszym nieco zakresie tym razem, bo w końcu moje poppinsowe podróże to misja kreatywnego wychowania dziecka przez świat zapisany w książkach i zabawy rozwijające ich wyobraźnię. To mój power and supper trupper nanny mission^^ Biorę się więc w garść i skupiam na podróży życia, co zapewne przewróci świat do góry nogami i niech tak będzie, w końcu raz tylko tu jesteśmy i od nas zależy jakie historie własne opowiemy.

Cudownej niedzieli od Miu, co świat z Wami dzieli<3

środa, 26 stycznia 2011

kochaj ryzykuj i spełniaj marzenia

Nagłówek na dziś "Miu stęskniona, od wzdychania boli głowa."
Wczoraj opętana zbyt wczesnym snem przyłożyłam tylko głowę do poduszki i bez mleka jak małe dziecko snęłam w krainę marzeń, które mają nadejść i się ziścić. Bo co począć, kiedy znajdujesz się z drugim człowiekiem w jednym punkcie, po przebyciu dróg z innych zupełnie światów, i nagle zdajesz sobie sprawę, że ten oto człowiek jest właśnie tu i teraz i tym najważniejszym. Ten oto człowiek ma na imię Javier i przybył do punktu Rzym, który okazał się być naszym punktem stycznym, aż z Buenos Aires. Historia nietuzinkowa, bo kto czyta mego bloga pamięta zapewne jak narzekaniem zalewałam świat, co starał się być dla mnie domem. Płakałam, krzyczałam, skakałam aż w końcu się poddałam w mała iskierką nadziei, że skoro już tutaj to zapewne po coś.. bo Wszechświat w końcu jest nieomylny. Javier tak ot postanowił z przyjacielem wybrać się w podróż w miesiąc po Europie, z tym, że na mapie podróży nie zaznaczył nawet Polski.. zaznaczył ją później po spróbowaniu moich placuszków;p Gdyby nie to zatem, że ja dla kaprysu wróciła, a on dla kaprysu wybrał się w podróż nasze drogi pewnie by się szybko nie spotkały. Tak więc oto nadgorliwością wymyślania sobie mężczyzny, przyjaciela i kochanka w jednym wymyśliłam sobie Javiera, który się zjawił zakochał i uszczęśliwia swoją jakże szalona osobą. Jeśli ktoś uszczęśliwia to trzeba dać się uszczęśliwić. Czeka mnie więc pięć szczęsnych miesięcy po których będę uszczęśliwiana codziennością argentyńskiego słońca (chociaż w czerwcu akurat będzie zima), namiętnością leche i mate z przyjaciółmi. Zapewne znajdą się i głosy krytyki, że pięć miesięcy to za długo, że nie rzuca się w niewiadome, że nie poświęca się wszystkiego dla wybryku jednej przygody. Wszystkim niedowiarkom mówię, że jeśli los daje ci cytrynę, to zrób z niej lemoniadę. Jeśli los zsyła Ci człowieka, z którym czujesz, że możesz zrealizować swoje życie i to na wielu płaszczyznach, to zaryzykuj chociażby dla aspektu przyjaźni. Tak oto podejmuje się życiowego projektu "kochaj, ryzykuj i spełniaj marzenia wbrew wszystkim, w zgodzie ze sobą".. kto dołącza??
Dobrej nocy;)

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Rozdział Kochanie

Gdyby pisano o mnie w gazetach, ostatnie nagłówki zapewne brzmiały by " Mi Miu zaniedbuje bloga i oddaje się podejrzanym występkom praktykowania miłości międzykontynentalnej". Zapewne mieliby racje, bo Mi Miu przeszła w nowy rok konfrontacje z własnymi pragnieniami a Wszechświat odpowiedział na każdą jej prośbę. Otóż sięgając pamięcią wstecz nowy rok topiłam w wannie z bąbelkami, albo w bezalkoholowym szampanie pełniąc jakże szlachetny obowiązek New Year Nanny. Szczerze.. bardzo mi to pasowało, bo stronię od dzikich imprez, na których po północy wszyscy zamieniają się w zwierzęta a piękne pantofelki od Gucciego splamione są rzygami koleżanki.. nie szkodzi i tak były z lumpeksu za dwadzieścia zeta kontynuując alkoholowy odór zdaje się ciągnąć cały kolejny dzień nowego już przecież roku, głowa przeszyta myślami, co zbędne i snami złudnymi, że będzie piękniej. Tego sylwestra chciałam spędzić z Adą całując się z fajnym chłopakiem a po północy marzył mi się upojny sex, bo w tej sferze też się nieco u sąsiadów zasiedziałam. Była Ada, był cudowny chłopak, był sex z fajerwerkami. Jest zakochanie, kochanie, miłości wyznawanie. Istne szaleństwo doprawdy, w głowie historia o jego oczach, włosach i ustach. Tak się wydarza życie dwojga ludzi, co przebyli po kilkanaście a nawet więcej kilometers żeby doświadczyć przedziwnego doprawdy uczucia, że oto jesteśmy my i cała reszta świata i jest nam z tym dobrze jakże. Można nawet z włóczki upleść coś abstrakcyjnego jak miłość.Jeśli Coelho twierdzi, że Wszechświat sprzyja marzycielom, to ja tylko potwierdzę, że owszem tak i sprzyja nawet jeśli chwilowo ocean zalewa tą przestrzeń między nami, to w końcu po to, żeby stać się odważnym i wyruszyć w podróż.
Pięć miesięcy dzieli mnie od raju ziemi upragnionej Buenos Aires. Oto zaczyna się nowa historia Miumiowa, w której walka o marzenia przezwycięży wszelkie przeszkody i pod nogi kłody. I warto bo świat jest piękny, żeby przeoczyć, a życie wymyka się spod kontroli tylko wtedy, gdy go nie słuchamy.