poniedziałek, 11 października 2010

Duchowe SPA

Zmiany wciągają mnie z dnia na dzień, a dziś obudziłam się wreszcie w oczyszczonej, z zakurzonej kolekcji starych obrazów, przestrzeni. Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, z tego jak wielkie z siebie stworzyłam muzeum starych i niepotrzebnych emocji, uczuć i wspomnień. Przerażał mnie powtarzający się od jakiegoś czasu sen o tym jak mam wsiąść do samolotu i zawsze przed gatem przypominałam sobie, że czegoś nie zabrałam, że chce się po to wrócić. Żeby doświadczać nowego trzeba oczyścić się z sterty szpargołów zagracających nasz umysł. Tylko wtedy jesteśmy w stanie przyjąć tu i teraz z radością i doświadczyć w tej właśnie chwili dziękczynienia, za to, że trwa, bo jej trwanie świadomie lub podświadomie przywołaliśmy naszymi pragnieniami. Jak mówią buddyści nie ma niczego w rzeczywistości, co wcześniej nie wydarzyło się w naszym umyśle. Budda nauczał, że teraźniejszość jest skutkiem naszej pracy w przeszłości. Czasem się wydaje, ze są pewne rzeczy, których nie da się wytłumaczyć przeszłością, które stają się pomimo naszych pragnień, ale nawet wtedy trzeba je przyjąć jako dar, błogosławieństwo i być odważnym w przyswajaniu ich. Zdałam sobie sprawę, że jestem tu bo takie było moje pragnienie. Przez cały rok afirmowałam, żeby wrócić, żyć z tymi wariatami co zamiast ust używają do rozmowy rąk, uśmiechają się i nawet jak jest źle zawsze odpowiadają tutto posto. Tu jest mój drugi dom. Po wielu medytacjach, modlitwach i wykorzystywaniu samotnych chwil w zaułkach wąskich uliczek zdałam sobie sprawę, że tym, co tak bardzo mnie tamuje jest mały świat, którym się bronię przed byciem Tu, a który zostawiłam Tam. Taniec, przyjaźń, namiętność, stają się niewystarczające w stosunku do pragnień związanych z życiem, które z każdym dniem wymaga coraz bardziej odpowiedzialnych wyborów. Taniec relaxuje, wzbudza emocje i niewątpliwie działa pobudzająco na umysł i ciało, ale nie jest środkiem uświęcającym cel. Przyjaźń przetrwa największą rozłąkę a nawet powiedziałabym, że rozłąka służy zaciśnięciu więzi. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tak cudownej relacji z drugą kobietą, jak przez relację z Adi, dzięki której przetrwałam najtrudniejsze. Namiętność i upojny sex, jest czymś wzniosłym, ale nawet jeśli z kimś kogo darzy się zaufaniem, ta przyjemność czasem niesie konsekwencje i kosztuje zbyt wiele rozklekotanych oddechów i rozrzuconych niedbale po katach cząstek własnej osobowości. Moje pragnienia sięgają nieco dalej niż dziecięca zabawa w udawanie nie- uczuć. Imannuel Kent uważał, że przechodzimy w życiu dwa etapy dojrzewania płciowego, kiedy nasze ciało dojrzewa do sexu i drugi kiedy nasz umysł dojrzewa do sexu. Tak więc sex sam w swojej postaci może być doskonałym środkiem na bezsenne noce, ale nie daje satysfakcji podjęcia ryzyka bycia blisko,rozmów, milczenia i walki, czyli wszystkiego czego podejmujemy się w tej niewiarygodnej sztuce bycia z drugim człowiekiem, gdzie granica między wolnością a a całkowitym oddaniem jest krucha i łatwa do zerwania. Tej nocy po raz pierwszy niczego nie zapomniałam i po nic się nie wracałam. Zapakowałam w trumnę trupa owiniętego szmatami, który jeszcze trochę się ruszał, ale go zamknęłam. Obudziłam się letsza o parę nowych pragnień, które poskładane z wielu fragmentów myśli stanowią moją przyszłość. To pragnienie ukryte jest w jego oczach, co zbiegły się zupełnie nie postrzeżenie z moimi, z nieprzespanymi nocami i zapisanymi notatkami kartkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz